5/24/2012

Spotkanie organizacyjne

 Nadszedł i czas na zdanie relacji po moim spotkaniu o którym wspomniałam w poprzednim poście. Co prawda odbyło się ono w sobotę, ale nie znalazłam wcześniej wolnej chwili.

Cóż, tak naprawdę to jedno zdanie by wystarczyło, aby opisać cały dzień.  Stracona sobota. Pomimo, że było to do przewidzenia, że za dużo nowego się nie dowiemy, to po prostu to był szczyt nudów. Ale może od początku ;)
Spotkanie miało się zacząć o 10, jakoś 20 minut wcześniej znaleźliśmy się na miejscu. Co nas zastało? Tłumy ludzi, którzy znajdowali się w tej samej sytuacji. Przed wejściem na aule, można było napić się kawy, herbaty, czegoś zimnego. Jakieś 5 minut przed czasem ludzie zaczęli szukać sobie miejsc, na których mieli spędzić kolejne 3 godziny (wtf? co było tak ważnego, że nie można tego zmieścić w godzinę?) No ale, po kilkunastu minutach, wszyscy znaleźli odpowiednie miejsce i "wykład" się rozpoczął.

Po przedstawieniu organizacji oraz osób prowadzących to spotkanie (dwie panie  z biura z Niemiec, jedna pani z biura w USA oraz 3 dziewczyny, które były na wymianie rok temu) siedzieliśmy tak sobie słuchając tych głupot do 13:15 (w tym 10 minut przerwy). Mówili o tym co nas czeka jeszcze przed wyjazdem, o podroży, o życiu rodzinnym, o ogólnym pobycie w USA,  o powrocie.  Ale tak naprawdę to jaki wymieniec czekający na rodzinę/wyjazd nie informował się co mu wolno a co nie (alkohol, narkotyki, jazda autem itd.), również o tym że potrzebna nam wiza, każdy jest poinformowany, o tym że mamy się jak najlepiej integrować z naszą  rodziną  czy znajomymi - kto by nie wiedział?  Rozumiem że to wszystko jest bardzo ważne, ale czy naprawdę trzeba było to tak w długość ciągnąć?  No cóż było minęło. Do każdego tematu opowiadały te laski swoje historie, nie powiem to było miejscami bardzo ciekawe ;)
Ah, wiedzieliście, że w Ameryce po trzech randach z jedną  osobą  uznaje się że jest się parą? Trzeba zwracać na to uwagę, nie żeby wysyłać im jakieś błędne sygnały ;D

Do 14 mieliśmy przerwę na obiad, a rodzice mogli się w tym czasie już zmyć. Więc męczarnia ciągnęła się już tylko dla nas wymienców. Po powrocie na aule, na środek wyszła ta pani z USA. I nie zgadniecie. Tym razem przez 1,5 godziny ona opowiadała nam niemal to samo usłyszeliśmy już wcześniej, z tą  różnicą że tym razem po angielsku. Ale czego nie robi się dla roku naszych marzeń, prawda?
Następnie zostaliśmy podzieleni na grupy 5-6 osobowe (oczywiście tak sprytnie to zrobili, że nie byliśmy w grupie z osobami, które zdążyliśmy poznać) i musieliśmy się sobie przedstawić, na podstawie tego przedmiotu jaki ze sobą przynieśliśmy. Osoba z najciekawszą  historią z każdej grupy, wychodziła na środek i przedstawiała się wszystkim. Jako kolejne zadanie, każda grupa dostała na kartce jakąś ważną zasadę i trzeba było to jakoś teatralnie przedstawić (mieliśmy na przygotowanie 15 minut i musieliśmy zrobić to po angielsku). Zasady typu: nie wolno pic alkoholu, trzeba się przykładać do nauki w szkole, szanować reguły w domu, kieszonkowe około 600-800 złotych itp., nie powiem że należało to do najłatwiejszych zadań w moim życiu ;D
Potem mieliśmy jeszcze szanse pytać o wszystko co nam leżało na sercu, odpowiedzi udzielali w zależności od pytania wszyscy którzy byli, więc i również te laski opowiadały o swoich kolejnych przeżyciach. Jako zakończenie musieliśmy napisać list do samych siebie, który dostaniemy za rok po powrocie z USA.

Koniec, końcem w domu byłam kolo 20 pomimo że mieszkam w samym Hamburgu, niektórzy musieli dojechać 2-3 godziny, więc życzę powodzenia. Tego dnia już z domu się nie ruszyłam bo byłam padnięta nic nie robieniem, więc fakt jest taki że sobotę straciłam.
Dodatkowo dowiedziałam się, że przy wylocie muszę mieć na sobie taka okropną  żółtą koszulkę z logiem mojej organizacji, żeby mogli lepiej mieć oko na 40 osób.  I mówili też coś o NY, ale chyba sobie jaja ze mnie robią że taka koszule tam będę nosić...

Hmmm...myślę że to by było na tyle z nowości. Nie wiem czy wspominałam ostatnio że będę tam chodziła do 12 klasy? Więc mam nadzieje, że będę miała szanse na rzucenie czapką  w górę, jak to się w USA należy :) Aaa, i jestem okropnie zadowolona z Tennessee! Rodzinka jest strasznie mila i poznałam już trochę ludzi z TN, więc już chyba nic źle pójść nie może.

Przepraszam za tyle tekstu, jak już będę na miejscu będzie łatwiej wstawiać jakieś zdjęcia do opisu, teraz nie mam co wam pokazać.
Kolejny post? Po wizycie w konsulacie i otrzymaniu daty wylotu, myślę. 


P.S.Jeśli ktoś prowadzi jeszcze jakiegoś bloga o wymianie to dajcie znać, bardzo chętnie poczytam wasze historie :))

12 komentarzy:

  1. Ooo, do 12 klasy? Serio? No to wygrałaś normalnie bilet na loterii :D Bo jeśli masz się uczyć jak wszyscy dwunastoklasiści, to nie tylko będziesz rzucać tą cudowną czapką, ale i pisać SATy i normalnie możesz później aplikować na studia w USA ;o I wtedy możesz nie wracać do Niemiec do liceum, tylko iśc tam na uni! Sprawdź sobie, czy faktycznie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wrócić muszę, każdy wymieniec musi ;D i pomimo że bardzo chętnie tam teraz jadę, ciesze się że szkołe mogę skończyć w europie. ich "matura" jest niestety z naszą nie porównywalna.

      Usuń
  2. Jest prostsza, jednak aby dostać się na naprawdę dobre studia trzeba mieć z niej jakieś 99% ;) Bądź co bądź, jednak najlepsze uczelnie świata tj. Harvard, MIT, Yale, Columbia, Princeton (...) są właśnie w USA. Podczas gdy najlepsza polska uczelnia, UJ, jest w czwartej setce (!). Jednak rok w USA napewno Ci ułatwi studia w Ameryce, jeśli będziesz kiedyś chciała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chodzi mi bardziej o to, że z ich maturą nie mam szansy studiować w europie. z niemiecką maturą, mogę studiować i tu i tam ;D

      Usuń
  3. oo a z jakiego biura jedziesz ? :)
    jejku mam nadzieje ze bedziesz czesto pisać bo własnie stałam się twoim stałym czytelnikiem ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja jadę z TravelWorks, to niemieckie biuro.
      i postaram się pisać jak najczęściej ;))

      Usuń
  4. ooo, ja też mam już niedługo spotkanie org! tylko oczywiście musieli zorganizować je w Boże ciało, czyli w dni wolne, i trwa to jakieś 2 dni-.-
    obecnośc obowiązkowa dla uczstników i rodziców;c

    OdpowiedzUsuń
  5. Bedziesz znac płynnie 3 jezyki, zazdroszczę bardzo:) też lece na wymiane do ca 12/13 nie mam zadnego spotkania org i chyba sie z tego ciesze:p powodzenia:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam czytać blogi wymieńców w USA, ja mam w planach wyjechać na nastepny rok. ; )
    Mam nadzieje, ze bedziesz czesto pisac, napwno bede czytac ;)

    http://closer-to-happiness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. http://www.blogger.com/profile/07774287398522822333 koleżanka też leci, tyle że do WA :)

    OdpowiedzUsuń