8/15/2012

Wizyta w konsulacie, ostatnie dni, lot, NY

Przepraszam, że odzywam się dopiero teraz, ale po prostu nie wyrobiłam się czasowo. I miałam wieeelkie problemy ze wstawieniem zdjęć. Żebyście byli w miarę na bieżąco, zaczynając od ostatnich dni w Europie :)

19 lipca miałam termin w konsulacie, którego się strasznie obawiałam, bo czakanie 4 godzin nie było moim marzeniem. Ale niespodzianka, po niecałej godzinie siedziałam już w samochodzie w drodze do domu! Ogólnie to wszyscy byli bardzo mili, pracowali szybko a wszyscy inni o tej godzinie to byli również wymieńcy (to normalne?), więc było z kim gadać.
Po kilku dniach miałam już wizę w domku i mojej przygodzie nie mogło już nic przeszkodzić.
Btw. jak zostałam wywołana do okienka, pani zadała mi tylko jedno jedyne pytanie "Czy dostałam już rodzinę w USA", następnie pobrała odciski palców (wszystkich dziesięciu! ;O) i życzyła mi udanego pobytu :)

Kilka dni przed wylotem dostałam ostatnią paczkę od organizacji, w której znajdowały się rożne informacje dotyczące lotu, orientation meeting w NY, locie itp. Aa no i oczywiście bilet, nareszcie znałam moją  trasę.

7 sierpnia;
8:10: Hamburg - Düsseldorf
12:15: Düsseldorf  - New York
10 sierpnia; 
18:59   : New York - Charlotte
22:34   : Charlotte - Chattanooga

Poza tym ostatnie dni były bardzo chaotyczne, jak zapewne u każdego wymieńca.

NY, aż brak słów! Jest tak cudowny, że prawie nie mam zdjęć na których ja jestem, wszystkie tylko miasta. Naprawdę się napatrzeć nie mogłam.
Pierwszego dnia mieliśmy czas wolny w hotelu i wieczorem tylko Welcome Dinner (dolecieliśmy około 13 tutejszego czasu). Drugiego dnia z samego rana śniadanko i potem do 12 jakieś tam wykłady. Obiad dostaliśmy w rękę, a kolacja była na  TIME-SQUARE!



piękna koszulka o której opowiadałam ;D


w NY nawet taksówki wodne są żółte ;))


W czwartek zostali już tylko wymieńcy z niemiec, inne narodowości się porozjeżdżały do rodzin (nie mam pojęcia dlaczego tylko my zostaliśmy). A więc kolejny dzień w NY, śniadanie ponownie na  TIME-SQUARE, a potem byliśmy w muzeum w którym kręcili "Noc w muzeum", haha tak szczerze to nie znalazłam nic co by mi przypominało ten film ;D  A na koniec dnia, mieliśmy kilka godzin na zakupy.



takie "bardzo" interesujące zdjęcia z muzeum XD
tutaj kolejka do windy w muzeum i....

schody zaraz obok ;D 


sklep w centrum handlowym w środku lata ;))

moje pierwsze amerykańskie zakupy (haha mało amerykańsko, ale musiałam się pochwalić) 
łazienka w hotelu
widok z balkonu
i pokój z porozwalanymi rzeczami :)

W piątek od 3 w nocy  i my się zaczęliśmy rozjeżdżać do naszych miast. Ja z moim szczęściem miałam lecieć jako ostatnia, więc opuściłam hotel o 16:30. Miałam wylecieć o 18:59 i w Chattanooga wylądować o 23:44. Ale jak by to los chciał tego dnia były straszne burze w USA, więc dużo lotów było odwołanych/opóźnionych. Mój miał wylecieć o 2 godziny później, więc nie zdążyłabym na drugi. Więc ja do wielkiej kolejki do informacji (w której spędziłam 1,5 godzin!), ale pani była tak mila że mi nie raczyła za bardzo pomóc. Kazała mi lecieć tym opóźnionym i czekać do 10.25 tam na lotnisku. Na szczęście była skłonna dać mi zadzwonić do organizacji i przyszli po mnie i zabrali do hotelu.
W końcu okazało się że moja torba poleciała i ja siedzę w NY aż do niedzieli. W sumie było nas pierwszego dnia 10 osób które zostały, a do niedzieli zostałam z taka jedna dziewczyna. W sobotę byłyśmy jeszcze na 5 godzinnych zakupach, więc nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.

A co jest najśmieszniejsze, moja torba doleciała już w sobotę i mój "tata" ją odebrał :)
Postaram się napisać jak najszybciej, wstawić zdjęcia domu i opowiedzieć o szkole.